2018-05-18
Jerozolima to nie tylko stolica Izraela (według miejscowego prawa), ale i najważniejszy ośrodek Ziemi Świętej. To miejsce kultu chrześcijan, wyznawców judaizmu, islamu i kilku mniejszych religii. To właśnie w Jerozolimie znajdowała się Arka Przymierza z kamiennymi tablicami z Dziesięciorgiem Przykazań, Jezus Chrystus głosił ewangelię i spoczął w Grobie Pańskim, a Mahomet wstąpił do siedmiu niebios.
Dziś Jerozolima przyciąga pielgrzymów z całego świata, którzy modlą się pod Ścianą Płaczu, w meczecie Al-Aksa czy pod Bazyliką Grobu Świętego. Tutaj pochodzenie, wiara i przekonania nie mają znaczenia. To miasto pokoju i cudów. I nagle…
Samson przesuwa Ścianę Płaczu
Zdenerwowana kobieta kręci się przy Grobie Pańskim. W pewnej chwili wściekle rzuca się na kilku turystów, gryzie i kopie. "Jestem prorokinią Drzewa Oliwnego i ogłaszam zejście na ziemię Chrystusa" tłumaczy lekarzom. Ubrana jest tylko w hotelowe prześcieradło.
Amerykanin zagubiony w labiryncie uliczek starej Jerozolimy namawia Żydów i wyznawców Islamu, by szli jego drogą. "Jestem św. Pawłem" - przekonuje.
Innym razem policja w Jerozolimie zatrzymuje turystę z Europy, ubranego tylko w skórzaną opaskę. Nie ma przy sobie pieniędzy ani dowodu osobistego. Wyrzucił do śmieci. Chodzi po ulicach i nawraca ludzi. Jest pewien, że jest Janem Chrzcicielem.
Zupełnie nagi turysta z Niemiec znaleziony na pustyni Judzkiej też czuje się Janem Chrzcicielem i namawia spotkanych podróżników, by przyjęli chrzest.
Z kolei pewien atletyczny Amerykanin ogłasza, że jest Samsonem, postacią ze Starego Testamentu . Postanawia przenieść jeden z wielkich kamieni pod Ścianę Płaczu. Inny Samson, tym razem obywatel Izraela, próbuje gołymi rękami przesunąć słynną ścianę.
Turyści mogli też spotkać na ulicach Jerozolimy Marię Magdalenę, Mojżesza, króla Dawida. Co łączy tych ludzi? Wszystkie przypadki zostały zanotowane przez izraelskich psychiatrów.
Tydzień w szaleństwie czystości
Wszyscy są turystami-pielgrzymami. Przyjechali do Izraela z walizkami, często wykupili wycieczki w biurach podróży. Mają pieniądze, są dobrze sytuowani. Ale Jerozolima odbiera im zmysły. To przypadki tzw. syndromu jerozolimskiego, zaburzenia urojeniowego, który dotyka niektórych pielgrzymów.
Doktor Yair Bar-El, żydowski psychiatra jako pierwszy - w 1982 roku - określił nazwę tej jednostki chorobowej. Były dyrektor szpitala psychiatrycznego w Jerozolimie nazywany jest przez amerykańskich dziennikarzy izraelskim Sigmundem Freudem. Niepozorny, z okularami umieszczonymi na czubku nosa i cygarem w ustach.
To on podzielił przypadki syndromu jerozolimskiego na trzy kategorie. - Pierwsza to osoby z zaburzeniami psychicznymi, które chcą zmienić świat. Druga to pielgrzymi, którzy oddali swoje życie religii. I w końcu trzecia, to normalni turyści, na których działa niesamowita atmosfera Jerozolimy - wyjaśnia Bar-El w jednym z wywiadów. I odpala cygaro.
Scenariusz zwykle jest podobny. Osoby z syndromem jerozolimskim czują wewnętrzny niepokój, po których przychodzi wielka potrzeba oczyszczenia. I wówczas przechodzą do rytuałów: nerwowego golenia włosów, obcinania paznokci, kolejnych kąpieli, aż w końcu przywdziewają białe szaty i śpiewają pieśni religijne.
Ostatnim stadium choroby jest utożsamianie się z postaciami biblijnymi. Jednym wydaje się, że są Mesjaszami, kobiety często odgrywają rolę Matki Boskiej lub Marii Magdaleny, wyczekując narodzin dzieciątka tuż przy Grobie Pańskim. Wszystko trwa pięć do siedmiu dni. Po wyjeździe z Jerozolimy choroba ustępuje.
Świątynia w płomieniach
Gdy mamy do czynienia z Matką Boską, która oczekuje dzieciątka Jezus, przemierzającym ulice miasta w koronie królem Dawidem, czy opasanym zwierzęcą skórą Janem Chrzcicielem to zazwyczaj kończy się hospitalizacją, dawką leków uspokajających i odesłaniem do ojczyzny ze skierowaniem do psychiatry.
Czasem jednak sprawy idą za daleko. W 1969 roku Australijczyk Dennis Rohman odwiedził Ziemię Świętą i usłyszał głos Boga. A ten miał mówić mu, że jest wybrańcem, który ma przyśpieszyć przyjście Jezusa Chrystusa na świat. Turysta, członek sekty Światowego Kościoła Boga, postanowił wypełnić boskie instrukcje i podpalił meczet Al-Aksa.
Budowla położona na Wzgórzu Świątynnym jest ważna zarówno dla wyznawców judaizmu, jak i islamu. Australijczyk wierzył, że podpalenie meczetu pomoże wypędzić muzułmanów z Izraela i przyśpieszy powrót Chrystusa. Zgodnie z prawem żydowskim świątynia miałaby być na nowo wzniesiona właśnie po jego przyjściu.
Psychicznie chory Rohman nie mógł spodziewać się tragicznych konsekwencji. Jego zamach wywołał kilkudniowe krwawe zamieszki, społeczność muzułmańska organizowała strajki, doszło nawet do kryzysowego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ, bo świat stanął przed groźbą dużego konfliktu. W wyniku pożaru król Jordanii Faisal zebrał przywódców 25 muzułmańskich państw, którzy wspólnie założyli Organizację Konferencji Islamskiej. Rohman został złapany tej samej nocy po podpaleniu, został uznany za niepoczytalnego. Resztę życia spędził w szpitalach psychiatrycznych. Zmarł w 1995 roku.
Trzy Maryje w jednym pokoju
W Jerozolimie notuje się trzy, cztery przypadki choroby miesięcznie. Rekord padł w 1999 i 2000 roku, gdy po ulicach miasta chodziło średnio 5 Mesjaszów, Matek Boskich i innych postaci biblijnych tygodniowo. Psychiatrzy z Izraela przekonują, że w ciągu ostatnich 25 lat zanotowano ponad 250 przypadków choroby.
Wspomniany doktor Bar-El zrobił pewnego razu eksperyment. W jednym pokoju w szpitalu psychiatrycznym umieścił dwóch pielgrzymów, którym wydawało się, że są Mesjaszami. Obaj wykrzykiwali, że to oni są prawdziwymi zbawcami świata. Innym razem w szpitalu spotkały się trzy Maryje Dziewice. Też nie obyło się bez kłótni.
97 proc. przypadków syndromu jerozolimskiego to osoby wychowane w konserwatywnych, by nie napisać ultraortodoksyjnych rodzin, gdzie Biblia była podstawą wychowania. Wielu turystów pochodzi z USA, Skandynawii i Izraela. Są wśród nich katolicy, wyznawcy judaizmu, rzadko muzułmanie, choć i takie przypadki się zdarzały. Według niektórych lekarzy przyczyną syndromu jest fanatyzm religijny.
Inni wskazują na zawód związany z upadkiem wizji idealnego miejsca na ziemi. Większość przypadków to osoby ok. 40 roku życia, pochodzący z terenów wiejskich, religijni, którzy do Izraela często jadą w pierwszą zagraniczną podróż. Gdy widzą w Jerozolimie tłumy turystów, strażników przed każdą restauracją, korki i słyszą wciąż dzwonki telefonów, dochodzi do załamania psychicznego. Upada wizja idealnej Ziemi Świętej.
Od Biblii po popkulturę
Jednak objawy choroby zostały po raz pierwszy spisane w 1937 roku przez psychiatrę Halma Hermana, a podobne przypadki pojawiały się na długo przed erą telefonów komórkowych. Zdaniem psychiatrów - odkąd Jerozolima stała się celem turystyki pielgrzymkowej.
Dlatego jedna z kontrowersyjnych teorii głosi, że być może prawdziwy Jezus Chrystus, Jan Chrzciciel czy Matka Boska rozpoczęli swoją religijną działalność, bo dotknął ich - wówczas jeszcze niezidentyfikowany - syndrom jerozolimski. Psychiatrzy porównują zaburzeniami z syndromami florenckim i paryskim, które wiążą się z podobnymi zaburzeniami psychicznymi.
Chorobę występującą w Jerozolimie wyśmiali producenci popularnej kreskówki pt. "Simpsonowie". Słynny Homer Jay Simpson udał się w jednym z odcinków do Ziemi Świętej na prośbę religijnego sąsiada. Tam dopadła go choroba. Poczuł, że jest Mesjaszem i stworzył nową religię: wyznawców kurczaków.
Nawet jeśli to profanacja, to pokazuje prawdę o Jerozolimie. Czyli o pięknym mieście, w którym religijność pulsuje jak nigdzie indzie. Gdzie przeplatają się ze sobą wiara i zdumienie, Biblia i Koran, a Żydzi, chrześcijanie i muzułmanie przemierzają Ziemię Świętą w poszukiwaniu cudów i poczucia czystości. Warto się tam wybrać. Choćby dlatego, że można tam spotkać Jezusa Chrystusa, króla Dawida i Matkę Boską.