#onetontour Węgry
  • Powered by
#onetontour Węgry
Artykuł
"Węgry to wrota Bałkanów, czyli innej kultury, gorącej, swobodnej" - Polka o życiu i pracy w Budapeszcie

2019-11-22

Autor: Karolina Walczowska

- Podstawową różnicą między naszymi nacjami jest, że my więcej pracujemy i jesteśmy bardziej zajęci. Węgrzy cenią bardziej rodzinę i czas spędzony z nią. Mają bardziej południowy charakter i uwielbiają spędzać czas na zewnątrz, spotykać się z rodziną i przyjaciółmi - opowiada o mieszkańcach Węgier żyjąca w tym kraju od 14 lat Monika Wróbel.

W wywiadzie dla Onet Podróże Monika Wróbel opowiada o tym, dlaczego postanowiła przeprowadzić się do Budapesztu, jacy są prawdziwi mieszkańcy Węgier i czego Polacy mogą się od nich nauczyć. Podpowiada także, co powinniśmy wiedzieć, przed podróżą do tego kraju.

 

Karolina Walczowska: Skąd wziął się pomysł, żeby przeprowadzić się na Węgry? 

Monika Wróbel: Przeniosłam się na Węgry w 2005 roku z chłopakiem, który dostał kontrakt w Budapeszcie. 

 

To już 14 lat. Pamięta pani węgierskie początki? 

Moj pierwszy rok w Budapeszcie nie był łatwy - nie mogłam znaleźć pracy, kończyłam też sprawy związane z moim krakowskim projektem dot. kultury. Od 2007 do 2011 roku pracowałam w korporacjach, w międzyczasie pomieszkiwałam w Madrycie, Warszawie i Atenach. W sumie chyba z 9 razy zmieniałam mieszkanie, ale zawsze wracałam do Budapesztu. 

 

Skąd ta miłość? Chęć powrotu? 

Traktuję Budapeszt jak swój dom, w którym znalazłam spokój i bezpieczeństwo, w Budapeszcie czuję się swobodnie. Prowadzę tutaj wygodne i ciekawe życie. 

 

Kochać Budapeszt można za wiele rzeczy: za wspaniałą muzykę tradycyjną, muzykę romską, za literaturę (za Sandora Marai, Esterhazy'ego i wielu innych pisarzy), piękno, kulturę życia, brak stresu, za gdzieś ukrytą wielkość tego kraju i skromność w swojej bohaterskości. 

 


Budapeszt, 2011 r.

 

Ale to nie była miłość tylko do samego Budapesztu, ale i... 

Tak, w Budapeszcie poznałam swojego męża. Otrzymaliśmy w spadku psy Almę i Gustawa, które należały do wspaniałego muzyka jazzowego. Tutaj urodził się także nasz syn.  

Budapeszt nauczył mnie dokonywania wyborów, odwagi i sprawia, że po prostu jestem szczęśliwa.

 

Budapeszt, 2019 r.

 

Czym zajmuje się pani obecnie? 

W związku ze zmianą planów prywatnych od 2012 roku pracuję w Londynie i w Budapeszcie równocześnie, zajmuję się marketingiem i promocją węgierskiej firmy. Przy okazji, dzięki swobodzie doboru różnych narzędzi reklamowych oraz możliwością dysponowania sporym budżetem marketingowym, mogłam jednocześnie promować i sponsorować polską kulturę zarówno w Londynie, jak i w Budapeszcie.  

 

Od 5 lat prowadzę Fundację 9sił, która skupia doświadczonych specjalistów w dziedzinie kultury i sztuki, podchodzących do swojej pracy z pasją i zaangażowaniem, mogących pochwalić się licznymi osiągnięciami na polu swej działalności. 

 

Nasze działania koncentrujemy na trzech polach: pielęgnowanie i popularyzacja lokalnej tradycji i dziedzictwa kulturowego, tworzenie przestrzeni do działań artystycznych dla ludzi z pasją oraz przybliżanie lokalnej społeczności wartościowych zjawisk kultury polskiej i zagranicznej. 

 

Cele te realizujemy podczas organizowanych przez nas imprez kulturalnych, a także warsztatów, wystaw i spotkań tematycznych (m.in. Zaduszki Jeleśniańskie, Wieczory w Starej Karczmie, targi rękodzieła, Potańcówki przy Dudach, galerie na Płotach, Murale w przestrzeni wiejskiej). Działamy także za granicą, gdzie aktywnie promujemy polską kulturę i tradycję. Niezwykle istotne jest dla nas zjednoczenie i zaktywizowanie lokalnej społeczności Gminy Jeleśnia, a także zwiększenie udziału osób starszych w życiu społecznym. 

 

W Fundacji zajmujemy się również upowszechnianiem kultury i sztuki, ze szczególnym uwzględnieniem polskiej tradycyjnej twórczości muzycznej, tanecznej i rzemieślniczej ważnej dla dziedzictwa kultury narodowej. Wspieramy i promujemy tradycyjną muzykę śpiew, taniec, sztukę i rzemiosło. Ważna jest w naszych działaniach integracja osób z różnych środowisk społecznych zainteresowanych polską i światową kulturą i sztuką, budowanie więzi poprzez wspólne spotkania, wymianę doświadczeń, realizację wspólnych przedsięwzięć edukacyjno – kulturalnych i artystycznych w Polsce i na świecie; promowania polskiej kultury i sztuki poza granicami RP(Budapeszt, Londyn…) oraz prezentacji wartościowej kultury i sztuki innych narodów w Polsce. 


Jak w ciągu tych 14 lat zmieniały się Węgry? 

Z jednej strony mam wrażenie, że większa przestrzeń jest oddawana obywatelom - powstają parki, przybywa ławek, skwerków, wybiegów dla psów, z drugiej niestety nie zmienia się to, że jest brudno. Budapeszt jest niedbale sprzątany, na ulicach pomieszkuje kilka tysięcy bezdomnych.  

 

Politycznie niestety kraj się uwstecznił, ucierpiała demokracja, kultura, swoboda wypowiedzi, ale za to mieszkańcy częściej i liczniej wychodzą na ulice protestować. Różnie bywa, w zasadzie często się śmiejemy w gronie znajomych, że kiedy zaczyna się sezon i ładna pogoda, ludzie jadą nad Balaton i wszystkie problemy znikają... Większa część mieszkańców Budapesztu przenosi się wtedy do swoich posiadłości nad Balatonem, do winnic i zaczyna się rozkoszować życiem, nikt nie myśli już o Orbanie. 

 

Ekonomicznie mam wrażenie, że jest lepiej. Jest więcej miejsc pracy, wzrosły zarobki, a koszty życia nie są wysokie. Mamy stabilne rachunki za gaz, (dzięki dobrym negocjacją z Rosją) i prąd. Jedzenie, cóż, jak wszędzie - drożeje. 

 

Jeśli mowa o turystyce, to z roku na rok pojawia się coraz więcej turystów, a miasto sukcesywnie dostosowuje się do napływających masy. 

 

Budapeszt, 2011 r.

 

A Węgrzy i Węgierki ulegają zmianom, czy pozostają tacy sami? 

Z perspektywy 14 lat wydaję mi się, że obywatele węgierscy więcej podróżują, są bardziej otwarci na świat. Chętnie nawiązują nowe kontakty podejmują śmielsze decyzje, łatwiej przychodzi im zmiana pracy, kiedyś długo byli przywiązani do jednego miejsca pracy. Bardzo bali się zmian. 

    

A widzi pani podobieństwo między Polakami a Węgrami? 

Uważam, że Węgrzy są mniej kreatywni, a raczej bardziej szablonowi. W pracy są służbistami, nie przywiązują wagi do szczegółów. Myślę, że jesteśmy ambitniejsi od nich. 

 

A kobiety? 

Kobiety są mniej eleganckie, bardziej podporządkowane mężczyznom. Czasem mam wrażenie, że nie potrzebują feminizmu, wolą być na drugim planie, nie są tak waleczne, jak Polki.  

 

Budapeszt, 2012 r.


Czy to prawda, że Polak, Węgier to dwa bratanki?  

Poniekąd jest to prawda, że jesteśmy bratankami, krwi, szabli i wódki bądź palinki (śmiech). Mój przyjaciel Węgier zawsze mówił, że Polak, Węgier to “przyjaciele do kochania i seksu”.  Węgrzy na co dzień są otwarci i przyjaźni dla nas. Na stadionach piłkarskich i wśród kibiców jest szczególnie widoczna ta zażyłość pomiędzy nami.  

 

Podstawową różnicą między naszymi nacjami jest, że my więcej pracujemy i jesteśmy bardziej zajęci. Węgrzy cenią bardziej rodzinę i czas spędzony z nią. Mają bardziej południowy charakter i uwielbiają spędzać czas na zewnątrz, spotykać się z rodziną i przyjaciółmi. Natomiast rzadko zapraszają gości do domów, ich życie towarzyskie toczy się poza domem. 

 

Wydaję mi się też, że Węgrzy są mniej agresywni, nie ma wśród nich fanatyków religijnych.  

 

Czyli możemy się z Węgrami zaprzyjaźnić?  

Mężczyźni są bardziej skorzy do przyjaźni z mężczyznami, kobiety nie są tak pozytywnie nastawione.

 

Czego możemy się nauczyć od Węgrów? 

Węgry to wrota Bałkanów, czyli innej kultury, gorącej, swobodnej. Jak w południowych krajach, panuje ciągła fiesta i “dolce vita”. Nie stresują się tak jak my. Są natomiast skromniejsi i od typowych południowców i od nas.  

 

Myślę, że możemy się także uczyć zachowania w przestrzeni publicznej, bowiem Węgrzy starają się nie przeszkadzać innym.  

 

Dla przykładu, kwestia alkoholu “pod chmurką”. Mimo przepisów o zakazie picia alkoholu w miejscach publicznych, widok ludzi z piwem czy winem jest czymś normalnym. Wygląda to jak niepisana umowa pomiędzy państwem a obywatelami. Dopóki spożywając alkohol będziemy się zachowywać jak ludzie, nikt nie będzie robił problemu. Deak Ferenc Ter znajdujący się w samym centrum miasta, przez całe lato oblegany jest przez ludzi siedzących na trawie i pijących alkohol. Nie dochodzi do bójek czy jakiś niewłaściwych zachowań. I to ludzie sami na tym panują i kontrolują. Nie potrzebują do tego Policji, która w tym czasie koncentruje się na ważnych rzeczach, a nie biega po mieście i wystawia mandat za mandatem, żeby podbić statystyki.  

 

Co powinni wiedzieć polscy turyści przed przyjazdem na Węgry? 

Przede wszystkim, że obsługa klienta czy to w restauracji czy w sklepie jest na gorszym poziomie. W restauracjach nie dbają o jakość obsługi klienta. Na Węgrzech nie działa zasada: “klient nasz pan”, to raczej my jesteśmy dla kelnera, a nie kelner dla nas. 

 

To już się powoli zmienia, tak jak zmieniło się w Polsce. Pamiętam, kiedy w sklepie czy restauracji obsługa wyglądała jakby pracowała za karę. Mamy z mężem ulubioną węgierską restaurację, w której obsługa do pewnego momentu była fatalna, ale restauracja zawsze była pełna ze względu na pyszne jedzenie. To też jest dobry przykład, jak Węgrzy podchodzą do życia. Nie przestaną chodzić do lubianej restauracji, bo kelnerka jest gburowata. Oleją ją, bo są tam, żeby zjeść coś dobrego i dopóki kuchnia będzie dobrze gotować, będą przychodzić.  

 

Warto znać jeszcze to wyrażenie: Lengyel vagyok, które znaczy jestem Polakiem/Polką. Przy jakichkolwiek problemach po wypowiedzeniu tego otrzymamy każdą pomoc. 

 

Wino czy Palinka? Co wolą Węgrzy? 

To i to zależy od okazji. Palinka stanowi część kultury. To jest: “lekarstwo na wszystko”. Palinka jest pędzona można śmiało powiedzieć w większości gospodarstw i domów na wsiach. I to ta domowej roboty jest najbardziej ceniona. 


W Budapeszcie język polski słyszy się na każdym kroku. Polskich turystów na Węgrzech na pęczki, a mieszkańców? Polonia na Węgrzech jest duża? 

To prawda, od kilku lat rośnie liczba polskich turystów przyjeżdżających na Węgry. Jeśli mowa o Polonii, to trudno mi powiedzieć, czy pół miliona osób to dużo, czy nie. Ludzie wracają do Polski, przyjeżdżają nowi. Znamy się i uczęszczamy na wspólne wydarzenia, niestety starsza polonia jest bardzo upolityczniona i skłócona. Myślę, że ta nasza grupa osób jest mniej zorganizowana, niż polonia w innych krajach.

 

Młodsza polonia współpracuje ze sobą, przyjaźnimy się organizujemy wspólnie różne wydarzenia kulturalne. W zeszłym roku na przykład po raz pierwszy powstał sztab Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Budapeszcie. 

 

Myśli pani o powrocie do Polski? 

Z jednej strony chciałabym wrócić do Polski ze względu na to, że brakuje mi tutaj działania, spontaniczności, mogłabym bardziej zaangażować się w życie społeczne i kulturalne. Niestety przeszkadza mi to, że w na Węgrzech, znacznie trudniej założyć swój własny biznes. Uważam mimo wszystko, że kobiety w Polsce są bardziej nastawione na posiadanie swojego biznesu i są bardziej aktywne zawodowo, mają więcej innowacyjnych pomysłów, ale też jest nas więcej i jesteśmy silniejsze psychicznie, pomysłowe, niezależne. Te argumenty czasem przeważają, kiedy myślę o powrocie do kraju, ale jest coś co bardziej cenię: wolność w byciu człowiekiem, trudno to wytłumaczyć, ale kiedy siedzisz z lampką wina nad Dunajem i czujesz powiew wiatru i to coś w powietrzu sprawia, że czuje się szczęśliwa i nie osaczona niczym...  

 

W Polsce mam też oczywiście rodzinę, za którą tęsknie. Z drugiej strony na Węgrzech mam poczucie spokoju, wolności i swobody.  

 

Co jeszcze panią powstrzymuje? 

W moim odczuciu Polacy są bardziej agresywni (werbalnie, nie siłowo) bardziej nerwowi, to się przejawia w dyskusjach, politycznych, religijnych. U nas dziś często słyszy się o członkach rodziny, którzy ze sobą nie rozmawiają przez różnice w poglądach. Węgrzy natomiast są mniej porywczy i opanowani. Nie są fanatykami religijnymi czy politycznymi. Na Węgrzech są trzy główne religie, które się nie zwalczają. Nasze zachowania można wytłumaczyć porywczym temperamentem lub wybuchowym charakterem.  

 

Trudno zatem zostawić Budapeszt. 

To piękne miasto. Mieszkamy z mężem od kilku lat w żydowskiej dzielnicy nad samym Dunajem w otoczeniu intelektualistów, artystów starej elity żydowskiej. Moja nauczycielka języka rosyjskiego to dama władająca kilkoma językami, pochodząca z bardzo dobrej rosyjskiej rodziny, żona byłego ambasadora węgierskiego. Mieszka niedaleko nas, nasze psy się przyjaźnią.  

 

Ludmiła miała czterech mężów jest kwintesencją mądrości, oczytania, elegancji. Takich osób jak ona z barwnym życiorysem i otwartością na innych jest w naszym sąsiedztwie bardzo dużo. W tej dzielnicy mamy tutaj swój własny mały świat. Zatem Budapeszt to przede wszystkim cudowni ludzie, którzy mnie otaczają! Moim ulubionym miejscem w Budapeszcie jest dworzec Keleti, chociaż zaniedbany to piękny. Lubię odwiedzać także cmentarz Kerepesi gdzie czuć pompatyczność i wielkość przywództwo dawnych rewolucji i powstań węgierskich. W zaciszu spoczywają wielcy artyści, politycy, przywódcy - ludzie Wielkich Węgier.  

 

Zdaję sobie sprawę, że kiedyś wyjdziemy z tego pięknego miasta, i czuję, że już tęsknie

Przeczytaj też

Zapisz się na jazdę próbną chcę się zapisać