2018-06-22
„Amsterdam jest miastem cuchnącym. Nie wiem, co jego mieszkańcy zrobili, aby oczyścić powietrze, ale sądzę, że spora część z 40 czy 50 milionów, które niepotrzebnie wydali, byłaby zaoszczędzona, jeśliby pomyśleli o tym, jak poszerzyć ulice, myć je dwa razy dziennie przy pomocy pomp, pogłębić kanały i zakazać bezzwłocznie prania w nich bielizny i wrzucania doń nieczystości” – tak o jednym z największych miast Niderlandów pisał francuski filozof Denis Diderot. Od wydania „Podróży do Holandii” minęło niespełna dwa i pół wieku, ale patrząc dziś na Amsterdam, trudno się oprzeć wrażeniu, że dystans ten należałoby mierzyć w latach świetlnych. A może po prostu ocena Diderota była niesprawiedliwa i wynikała z jego uprzedzeń?
Bo Amsterdam potrafi zachwycić. Jest niczym oszałamiająca mikstura skomponowana z lądu i wody. Strzelające w niebo kościoły, stare kamienice, galerie pełne arcydzieł mistrzów pędzla, malownicze uliczki i kanały poprzecinane tysiącem mostów mogą przyprawić o zawrót głowy. Z drugiej strony gdzieś pomiędzy wytworami ludzkiego geniuszu pulsuje ciemne jądro miasta – dzielnica czerwonych latarni z wdzięczącymi się w oknach prostytutkami i kawiarnie, gdzie można legalnie kupić miękkie narkotyki.
Oto miasto, które nikogo nie pozostawia obojętnym. I właśnie dlatego trzeba je zobaczyć. Tym bardziej że znajduje się na wyciągnięcie ręki.
Dwie twarze miasta, czyli co zobaczyć
Tak więc kanały. To właśnie za ich sprawą Amsterdam zyskał miano Wenecji Północy. W mieście jest ich aż 160. Najważniejsze powstały w początkach XVII wieku, kiedy to zaczęła się zakrojona na szeroką skalę rozbudowa miasta. Zostały spięte w system zwany Grachtengordel, na który złożyły się trzy główne cieki: Cesarza, Panów i Książęcy. Oplatają one stare miasto, zaś od nich odchodzą kolejne, już mniejsze kanały. Cztery lata temu Grachtengordel trafił na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Pośród kanałów bije serce Amsterdamu – plac Dam, czyli przekładając z niderlandzkiego plac Tamy. Wieki temu wyrósł on pomiędzy dwoma tamami wzniesionymi na rzece Amstel. Dziś jego poszczególne końce zamykają Pałac Królewski, popularny gabinet figur woskowych Madame Tussaud, zabytkowy Hotel Krasnapolski i dom towarowy Bijenkorf (z niderlandzkiego „ul”). Na środku stoi Nationaal Monument, czyli pomnik upamiętniający ofiary II wojny światowej. Plac Dam jest miejscem, gdzie godzinami przesiadują młodzi ludzie nie tylko z Amsterdamu. Tam też organizowane są liczne oficjalne i mniej oficjalne uroczystości, jak choćby obchody Święta Wyzwolenia, kiermasze i targi książki. I właśnie plac Dam można uczynić początkiem wędrówki po mieście – koniecznie niespiesznej, z namysłem i otwartą głową.
W Amsterdamie znajduje się przeszło 700 zabytków. Nie sposób zobaczyć wszystkich, skoncentrujmy się więc na kilku najważniejszych.
Do takich z pewnością wypada zaliczyć wspomniany już Pałac Królewski (Koninklijk Paleis). Gmach wybudowany został w 1648 roku i przez wieki był siedzibą władz miasta. Zmienił to dopiero Ludwik Bonaparte, obwołany przez swojego brata Napoleona królem Holandii. W 1808 roku zdecydował, że amsterdamski ratusz stanie się jego siedzibą i nakazał go przebudować. Dziś pałac stanowi jedną z trzech rezydencji rodziny królewskiej, jednak król na co dzień przebywa raczej w Hadze. Kiedy akurat nie ma go w Amsterdamie pałac jest w otwarty dla zwiedzających. Można w nim podziwiać urządzone z przepychem wnętrza (podłogi wyłożone włoskim marmurem i sufity zdobione malowidłami uczniów Rembrandta), a także między innymi kolekcję francuskich mebli i żyrandoli. Ceny: dorośli 10 euro, studenci – 9 euro, dzieci do 18. roku życia – wstęp wolny. Więcej informacji: www.paleisamsterdam.nl
Warto też zwrócić uwagę na amsterdamskie kościoły. Westerkerk szczyci się tym, że ma najwyższą w mieście wieżę, zabytkowy zegar i organy. W każdy wtorek w świątyni organizowane są organowe koncerty. Tutaj też pochowany został Rembrandt, choć dokładna lokalizacja jego grobu nie jest znana.
Z kolei Oude Kerk to najstarszy kościół w Amsterdamie. Został konsekrowany w 1306 roku, zaś w czasach reformacji niemal doszczętnie ogołocony przez zwolenników kalwińskiej ascezy. Dziś jest znany choćby z najstarszego w Europie drewnianego sklepienia i tego, że… stoi w sercu dzielnicy czerwonych latarni.
Osobny rozdział to muzea. W Amsterdamie jest ich przeszło 50. Największe i chyba najbardziej znane to Muzeum Narodowe (Rijksmuseum), w którym oglądać można między innymi pięć tysięcy obrazów takich autorów jak Rembrandt czy Vermeer. Powstało w Hadze, a do Amsterdamu trafiło za sprawą wspomnianego już Ludwika Napoleona. Jest czynne codziennie, od 9.00 do 17.00. Dorośli muszą zapłacić za bilety 15 euro, dzieci i młodzież do 18. roku życia – wstęp wolny. Więcej informacji: www.rijksmuseum.nl
Będąc w Amsterdamie, koniecznie trzeba wpaść również do dwóch muzeów, które poświęcone zostały wielkim malarzom. Pierwsze to Muzeum van Gogha. W jego wnętrzach eksponowana jest największa na świecie kolekcja dzieł tego artysty (200 obrazów, 500 rysunków, a do tego 700 listów i rzeczy osobiste). Muzeum czynne jest przez cały rok, od marca do września można je zwiedzać od 9.00 do 18.00 (w piątki do 22.00). Bilet kosztuje 10 euro, przy czym dzieci i młodzież do 17. roku życia wchodzą za darmo. Więcej informacji: www.vangoghsmuseum.nl.
Drugie z wymienionych muzeów to Dom Rembrandta. Mieści się ono w zabytkowym budynku (z 1606 roku), gdzie przez lata żył i tworzył autor „Autoportretu z Saskią”. W pieczołowicie odtworzonych wnętrzach z jego czasów podziwiać można pokaźną kolekcję obrazów, rysunków i miedziorytów. Muzeum jest czynne codziennie od 10.00 do 18.00. Dorośli zapłacą za bilet 12,5 euro, dzieci w wieku od 6 do 17 lat – 4 euro, zaś młodsze wejdą tam za darmo. Szczegóły: www.rembrandthuis.nl
Podczas wędrówki po Amsterdamie warto też pamiętać o domu Anny Frank. To właśnie tam przez dwa lata ukrywała się przed hitlerowcami rodzina holenderskiego przedsiębiorcy żydowskiego pochodzenia. Jego nastoletnia córka przez cały ten czas pisała dziennik. W 1944 roku kryjówka została zdemaskowana, a rodzina Franków trafiła do obozu śmierci. Po latach dziennik Anny został odnaleziony i wydany. Bardzo szybko stał się bestsellerem. Muzeum można zwiedzać codziennie, a godziny otwarcia uzależnione są od pory roku i dnia. Dorośli zapłacą za bilet 9 euro, dzieci i młodzież w wieku od 10 do 17 lat połowę tej ceny, dzieci poniżej dziesiątego roku życia wejdą za darmo. Więcej informacji: www.annefrank.org
A kogo zmęczy obcowanie z wytworami kultury wysokiej i wstrząsającą historią, może zajrzeć na jedną z licznych ekspozycji poświęconych rzeczom daleko bardziej przyziemnym. Wystarczy wymienić choćby Muzeum Marihuany, Haszyszu i Konopi czy też Muzeum Seksu.
I tak powoli docieramy do rewersu, przechodzimy na ciemną stronę wielkiego miasta. Dzielnica czerwonych latarni przez lata stała się jednym z symboli Amsterdamu. Kiedyś w bezpośrednim jej sąsiedztwie znajdował się port, dlatego też roiła się od tawern i domów rozpusty. Wiele z tamtego klimatu pozostało tam do dziś. W dzielnicy przystań znalazło mnóstwo knajp, klubów, cofeeshopów, czyli kawiarni, gdzie legalnie można kupić niewielkie ilości tak zwanych miękkich narkotyków. Jej znakiem firmowym są jednak okna wystawowe, z których wdzięczą się do przechodniów prostytutki. Choć dzielnica uchodzi za bezpieczną, właścicielami wielu przybytków są osoby podejrzanej proweniencji. Dlatego od 2007 roku władze miasta realizują program, który ma doprowadzić do ich usunięcia. W efekcie pewna część lokali została zamknięta. Jakkolwiek by było, dzielnicę czerwonych latarni warto zobaczyć, bo to jeden z istotnych elementów decydujących o kolorycie miasta. Pamiętać jednak należy, że w tej części wycieczki niekoniecznie powinny brać udział dzieci.
Turyści na rowery, czyli jak się poruszać
Wiemy już mniej więcej, co warto w Amsterdamie zobaczyć, warto się więc przez chwilę zastanowić, w jaki sposób się po nim poruszać.
Stolica Holandii to miasto stosunkowo niewielkie. Liczy nieco ponad 800 tysięcy mieszkańców. Najważniejsze miejsca na starówce dzieli dystans na tyle mały, że z powodzeniem można go pokonać pieszo. Kto zdecyduje się na korzystanie z komunikacji miejskiej, ma do dyspozycji tramwaje, autobusy i metro. Obowiązują na nie te same bilety, tak zwany OV-chipkaart. Godzinny kosztuje 2,80 euro, dobowy - 7,50 euro, tygodniowy – 32 euro (oczywiście wariantów czasowych jest więcej). Wchodząc do pojazdu, odbijamy bilet, wychodząc - robimy to ponownie. W ten sposób uruchamiamy i zatrzymujemy „swój” czas. Więcej informacji: www.gvb.nl
Z myślą o turystach przygotowane zostały też karty łączone – All Amsterdam Transport Pass i I Amsterdam City Card. Uprawniają one do przejazdów komunikacją miejską, rejsu statkiem po kanałach, wstępu do wybranych muzeów. Przykładowe ceny: za 24-godzinną I Amsterdam City Card trzeba zapłacić 47 euro, dwudobowa karta kosztuje 57 euro, zaś 72-godzinna to wydatek rzędu 67 euro. Więcej informacji można znaleźć na stronach www.iamsterdam.com oraz www.city-discovery.com
Kto zechce poruszać się po Amsterdamie samochodem, powinien zaopatrzyć się w nieco więcej gotówki i uzbroić w cierpliwość. Miejsc parkingowych w centrum jest stosunkowo niewiele, w dodatku do tanich nie należą. Za godzinny bilet z parkomatu trzeba zapłacić pięć euro. Są też całodobowe parkingi za 30-40 euro. Lepiej jednak zostawić auto pod hotelem.
Tymczasem można zdecydować się na jeszcze inny sposób zwiedzania miasta. Amsterdam to królestwo rowerów. Ponoć w całym mieście jest ich przeszło 900 tysięcy, czyli… więcej niż mieszkańców. Rowerzyści korzystają z wielu udogodnień, między innymi rozbudowanej sieci ścieżek. Wynajęcie roweru na całą dobę kosztuje mniej więcej 12 euro (patrz: www.rentabike.nl)
Krawiec zakłada hotel, czyli gdzie się zatrzymać
Turyści w Amsterdamie raczej nie powinni mieć problemów ze znalezieniem noclegu. W stolicy Holandii jest ponad 300 różnej klasy hoteli. Do tego dochodzą hostele, schroniska młodzieżowe, pensjonaty.
Jeśli chodzi o hotele, warto wymienić Hiltona. To właśnie tam w 1969 roku wykonane zostało słynne zdjęcie Johna Lennona i Yoko Ono, siedzących w łóżku. Chyba najbardziej znany jest jednak stojący na placu Dam zabytkowy hotel Krasnapolsky. Jego nazwa pochodzi od nazwiska polskiego krawca, który sprowadził się od Holandii w połowie XIX wieku. Najpierw założył kawiarnię, a potem na piętrze urządził pokoje gościnne. Z czasem przybytek rozrósł się w luksusowy hotel. Jako pierwszy w Amsterdamie miał on ciepłą wodę i telefon w każdym pokoju, jako pierwszy zaczął też korzystać z elektryczności. Dziś Krasnapolsky to największy pięciogwiazdkowy hotel w Holandii. Ceny, jak wszędzie, są zmienne. W połowie maja za pojedynczy pokój trzeba było zapłacić 459 euro.
Kogo na to nie stać albo chce oszczędzić, może zdecydować się choćby na któryś z hosteli. Do najbardziej popularnych należą położony niedaleko Rijskmuseum Cosmos, który dysponuje dwu-, cztero-, sześcio-, ośmio- i dwunastomiejscowymi pokojami, a dla gości oferuje darmowe śniadania kontynentalne. Ceny uzależnione są od pokoju, pory roku i różnego rodzaju promocji. Zaczynają się od kilkunastu euro za osobę. Od 23 do 35 euro trzeba z kolei zapłacić za miejsce w International Budget Hostel. Mieści się on w XVII-wiecznym budynku dawnego domu towarowego, a jest położony w centrum miasta, nad malowniczym kanałem Leidsegracht. Oferuje dwu- lub czteroosobowe pokoje, ale chcąc się tam zatrzymać, trzeba zarezerwować minimum dwie noce.
Zapraszamy na śledzia, czyli co zjeść
Holenderska kuchnia nie jest szerzej znana, ale warto się jej przyjrzeć z uwagą. Do miejscowych specjałów należy erwten seup, czyli grochówka bardzo często podawana z ciemnym, żytnim chlebem (roggebrood). Warto też spróbować broodje haring, czyli małych kanapek ze śledziem. Holendrzy słyną też z produkcji wybornych serów: goudy, edamskiego i mimmolette, piwa oraz wódki jałowcowej. W pubach miejscowi zwykli pijać te dwa trunki razem – do kufla piwa podawany jest napełniony po same brzegi kieliszek jałowcówki.
Wędrując po Amsterdamie, warto zajrzeć do jednej z tradycyjnych miejscowych kawiarni. Jak podaje przewodnik Pascala („Amsterdam”, praca zbiorowa, wyd. Pascal, Bielsko-Biała 1995), pierwsze tego typu lokale powstały tam w XIII wieku. Do najbardziej charakterystycznych należą tak zwane „bruin kroeg”, czyli „brązowe” (nazwa ze względu na wystrój i kolor starych mebli), a także „proefkalen”, gdzie serwuje się mocne trunki.
Na wyciągnięcie ręki, czyli jak dotrzeć
Klimat w Holandii jest zbliżony do tego w Polsce, więc nie powinniśmy być tam zaskoczeni żadnymi ekstremalnymi zjawiskami pogodowymi. Jeśli ktoś chce uniknąć tłoku i zwiedzać miasto w nieco spokojniejszej atmosferze, powinien zaplanować podróż na wiosnę bądź wczesną jesień.
Do Amsterdamu stosunkowo łatwo dojechać samochodem. Przejazd przez darmowe autostrady w Niemczech i Holandii nie powinien zająć więcej niż osiem godzin (oczywiście, od granicy polsko-niemieckiej). Warto jednak pamiętać o tym, że benzyna za naszą zachodnią granicą jest droga. Dodatkowo w Holandii kierowcy muszą szczególnie uważać na ograniczenia prędkości. Na autostradach wynosi ono 120 km/h, a miejscami nawet 100 km/h. Za złamanie przepisów grożą surowe kary.
Szybciej i wygodniej można dotrzeć do Amsterdamu samolotem. Do stolicy Holandii można latać z różnych miast, wieloma liniami (także tanimi). Samoloty lądują na Schiphol, jednym z największych portów lotniczych w Europie. Od samego miasta dzieli go dystans 18 kilometrów. Można go pokonać choćby koleją – bilety kosztują od 3,7 do 4 euro. Koszt taksówki to ok. 45 euro.
Planując podróż do Amsterdamu, warto zajrzeć na stronę www.amsterdam.info. Ma ona polską wersję językową i zawiera wiele cennych informacji o mieście.