Na tej jednostce, która triumfowała w Volvo Ocean Race 16 lat temu, polscy żeglarze pod dowództwem Jarosława Kaczorowskiego pokonali 516 mil morskich w jeden dzień i dziewiętnaście godzin, to jest prawie dwa razy szybszym czasie niż przewidywali w przygotowaniach do regat.

Wyścig był dużym wyzwaniem zarówno dla jachtu jak i załogi. Fale - szczególnie na Morzu Północnym - momentami osiągały wysokość sześciu metrów, przechodząc ścianą wody przez pokład i przewracając znajdujących się na nim żeglarzy. Wszyscy pozostawali przypięci do pokładu i bezpiecznie zakończyli regaty.

„Mimo ledwie dwuletniej historii naszego klubu od ponad roku przygotowywaliśmy się do tych najbardziej prestiżowych regat 2018 roku. Pierwsze miejsce w najliczniejszej klasie tego wyścigu wywalczyliśmy po ostrej rywalizacji z depczącą nam po piętach załogą jachtu Assa Abloy, który przypłynął na metę tylko piętnaście minut po nas" - powiedział komandor Yacht Club Sopot Filip Wójcikiewicz.

Dodał, że kolejnym wyzwaniem będzie grudniowy start w żeglarskim Evereście - klasyku Sydney - Hobart. Klub wyczarterował już szybki jacht Volvo Open 70 i jest w trakcie kompletowania załogi.

W wyścigu legend z Goeteborga do Hagi płynął również Copernicus pod dowództwem kapitana Bronisława Tarnackiego, uczestnika pierwszych regat cyklu Volvo Ocean Race w 1973 roku, znanych wcześniej jako Whitbread Round the World Race. Nazwa imprezy może ulec kolejnej zmianie, bowiem Volvo Corporation ogłosiło sprzedaż praw do organizowania regat nowemu syndykatowi poszukującemu sponsora tytularnego.

Trzynasta edycja Volvo Ocean Race z udziałem siedmiu ośmioosobowych załóg rozpoczęła się 22 października. Do pokonania miały 45 tysięcy mil morskich. Regaty odnotowały jedną ofiarę śmiertelną wśród uczestników, gdy w marcu angielski żeglarz mieszkający w Australii John Fish z Team Sun Hung Kai/Scallywag wypadł za burtę na Oceanie Południowym około 1400 mil od przylądka Horn. Natomiast w kolizji jachtu Vestas 11th Hour Racing u wybrzeży Hongkongu z łodzią rybacką zginął Chińczyk.